poniedziałek, 23 czerwca
"Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni". Mt 7,1 Czyż nie jest tak, że jesteśmy sędziami niemalże na każdym kroku? Za każdym razem kiedy pojawia się w głowie ocena kogokolwiek: współmałżonka, dziecka, rodziców, sąsiada, mniej lub bardziej lubianego szefa, współpracowników, kapłanów, rządzących (lista może być jeszcze bardzo długa) siadam na trybunale sędziego zakładam łańcuch i togę i mam prawo do wydawania wyroków - bardziej lub mniej sprawiedliwych. Częściej niestety tych drugich, gdyż tylko Pan zna intencje i pobudki ludzkiego serca. Jezus wyraźnie powiedział: "Nie sądźcie". A jeżeli już sądzicie to "takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą". Ups! I tu już gorzej. Bo łatwo kogoś skazać, ale siebie samego to już tak nie za bardzo.
Z pewnością spotkamy się ze sprawiedliwością Boga i z pewnością sąd nasz jest nieunikniony. Nie grzeszymy w próżnię, a nasze zło nie pozostaje bez echa. Zdamy sprawę z każdej myśli, z każdej niesprawiedliwości, z każdego wypowiedzianego słowa. Co do tego nie ma żadnej wątpliwości: "taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą". A w innym miejscu Jezus mówi: "miarę dobrą, natłoczoną, utrzęsioną i opływającą wsypią w zanadrza wasze. Odmierzą wam bowiem taką miarą, jaką wy mierzycie". Łk 6,38 Więc jeżeli przez całe życie zbieraliśmy do swoich trzosów złe opinie o innych, wydawaliśmy niesprawiedliwe wyroki, sugerowaliśmy nieprawdę, rzucaliśmy złe światło na naszych bliźnich otrzymamy odpłatę aż strach pomyśleć. Wróci do nas to co posialiśmy.
Do każdego z nas Jezus zwraca się z pytaniem: "Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz?". Czyż nie jest tak, że bardzo łatwo, sądząc tylko po pozorach, jesteśmy w stanie ocenić naszego brata? Krytykować? Nawet w "imię miłości"? Sami oczywiście wybielając siebie i usprawiedliwiając? Jezus dzisiaj - myślę, że do każdego z nas zwraca się, po imieniu, którego nie chcemy przyjąć za własne: "Obłudniku, wyrzuć najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka twego brata". Bo któż z nas tak naprawdę przed Panem jest całkowicie czysty i nie ma sobie nic a nic do zarzucenia?
Czy jesteśmy w stanie sami cokolwiek zmienić? Możemy się starać, możemy próbować. Skoro Jezus mówi, abyśmy wyrzucili belkę, która tkwi w polu naszego postrzegania drugiego człowieka, tzn, że mamy to zrobić. Ale tylko Bóg tak naprawdę jest w stanie usunąć z naszych oczu drzazgi, a nawet belki po to byśmy mogli widzieć tylko dobro. Byśmy mogli patrzeć na drugiego człowieka bez cienia podejrzeń. Kochać miłością doskonałą - bez szemrania i niesprawiedliwych ocen.
Rozważanie w oparciu o tekst: (Mt 7,1-5)
Jezus powiedział do swoich uczniów: Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą. Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz? Albo jak możesz mówić swemu bratu: Pozwól, że usunę drzazgę z twego oka, gdy belka tkwi w twoim oku? Obłudniku, wyrzuć najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka twego brata.