Niedziela, 25 Październik
Wydawałaby się, że jesteśmy tacy „doskonali”…. Tyle robimy w dziele ewangelizacji, codzienna Eucharystia, słuchanie Bożego Słowa, ciągłe kształcenie naszych sumień, formowanie się we wspólnotach… Dzieł, które świadczyłyby o naszej „doskonałości” jest naprawdę wiele… Im bardziej staramy się kroczyć ową drogę, tym bardziej i boleśniej wyłażą z nas nasze niedoskonałości. Być może to doświadczenie jest i twoim. Tak się starasz… a im bardziej się starasz, tym więcej wyłazi. I dobrze! Czy to ma być powód do smutku???! Wręcz przeciwnie: ma to być powód do radości! Do UWIELBIENIA Pana i do DZIĘKCZYNIENIA Mu. Wiem, że jest to trudne. Jesteś na froncie, więc co może być łatwym? Chodzi tu o twoje życie. Walczysz. I albo zginiesz albo będziesz żył.
Wołaj więc do Pana nieustannie jak Barymeusz z dzisiejszej Ewangelii. „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade Mną!” Mk 10, 47. A ponieważ jesteś na wojnie, Przeciwnik, posługując się być może twoimi braćmi, będzie kazał ci się zamknąć. Tak, zamknij się, ale na jego głos. Nie słuchaj Oszusta, Kłamcy i Zwodziciela. Ponawiaj swoją prośbę wołając jeszcze głośniej: „Synu Dawida, ulituj się nade mną!” Mk 10,48
Oczywiście jest jeden warunek twojego wołania. Powinieneś dostrzec, że jesteś… ślepy. Że nie widzisz tak, jak chciałby Bóg, poruszasz się po omacku, bez szukania Jego woli. A nawet jeżeli wydaje ci się, że wypełniasz Jego wolę, to skąd wiesz, że właśnie tak jest???
Bądź wdzięczny Panu, jeżeli otworzy ci oczy. Być może to otwarcie będzie dla ciebie bardzo bolesne. Nie martw się tym ani nie zniechęcaj. Pan wie jaką drogą cię poprowadzić. Podzielę się z tobą pewnym doświadczeniem… choć łatwe to nie jest. Jakiś czas temu weszłam na drogę pilnowania swojego języka (przynajmniej bardzo się staram, aby tak było). Uwierz: czasami jest to niezwykle trudne. NIE NARZEKAĆ, zawsze mówić prawdę, zachować milczenie - wtedy kiedy trzeba, dziękować Panu i uwielbiać Go szczególnie w trudnych sytuacjach, nie wypowiadać bezużytecznych słów… Jestem kobietą, a ponieważ kobieta MUSI się wypowiedzieć (tak stworzył ją Pan Bóg:) ) więc czasami jest to prawie niemożliwe. Jednak mówienie z umiarem Drogie, Kochane Siostry, nie jest wbrew naturze :). Chcę jednak podzielić się z tobą pewnym zdarzeniem… Wydawałoby się, że tak pilnuję swojego języka… a tu masz! Taka plama! Rozmawiając z kimś, w przypływie „szczerości” powiedziałam prawdę, która niezwykle zabolała. Ta wiedza zupełnie nie była potrzebna tej osobie – jestem o tym przekonana prawie na 100%. Prawie – dlatego, że natychmiast poprosiłam Pana, aby wziął w swoje ręce to, co ja sknociłam i naprawił to. Więc ufam, że naprawi. Że wyciągnie dobro z mojej słabości. To co powiedziałam, nie było złośliwe, ani w żaden sposób zamierzonym jakimś złem… a jednak. Zabrzmiało boleśnie i z pewnością zraniło drugą osobę.
Pomyślałam… o jak Pan uczy mnie pokory… jak bardzo. Wydawałoby się, że już prawie mi się udało… osiągnąć tzw. „doskonałość” na tym polu, a tu taka wpadka. To „wydawanie się” to nic innego jak pycha. Pomyślałam również o tej sytuacji w inny sposób: Pan z pewnością pokazuje jakąś moją niewolę, z której chce mnie wyprowadzić! Czyż nie jest to powód do radości?! Nie bój się Drogi takich sytuacji, w których coś ci nie wyjdzie, będziesz się tego wstydził, a nawet zostaniesz upokorzony. Wiem, że może to być bardzo trudne. Ale może to być również początek twojej drogi do wolności.
Nieustannie dziękuj Panu i uwielbiaj Go w tym trudzie zmagania się i wychodzenia z różnych niewoli. Pan w ten sposób otwiera ci oczy. Tak jak mnie. I nawet jeżeli bardzo wstydziłam się tamtej sytuacji i chciałam natychmiast zapaść się pod ziemię, tak teraz jestem Panu wdzięczna, że dopuścił do tej sytuacji w moim życiu. I naprawił to co ja zepsułam. A wiesz dlaczego? Bo powiedział dzisiaj: „Idź, twoja wiara cię uzdrowiła” Mk 10, 52a
Wołaj z ufnością do Pana, żeby uzdrowił twoją ślepotę, żeby otworzył ci oczy, nawet jeżeli jesteś przekonany, że widzisz dobrze. Ja też byłam przekonana… a Pan pokazał mi co innego. Czyż nie jest godzien chwały?! Jeżeli On zechce, „natychmiast przejrzysz i pójdziesz za Nim drogą” Mk 10,52b
Niedzieli pełnej nadziei, życzę tym wszystkim, którzy uważają się za błogosławionych ślepców :)
Rozważanie w oparciu o tekst: (Mk 10,46-52)
Gdy Jezus wraz z uczniami i sporym tłumem wychodził z Jerycha, niewidomy żebrak, Bartymeusz, syn Tymeusza, siedział przy drodze. Ten słysząc, że to jest Jezus z Nazaretu, zaczął wołać: Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną! Wielu nastawało na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: Synu Dawida, ulituj się nade mną! Jezus przystanął i rzekł: Zawołajcie go! I przywołali niewidomego, mówiąc mu: Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię. On zrzucił z siebie płaszcz, zerwał się i przyszedł do Jezusa. A Jezus przemówił do niego: Co chcesz, abym ci uczynił? Powiedział Mu niewidomy: Rabbuni, żebym przejrzał. Jezus mu rzekł: Idź, twoja wiara cię uzdrowiła. Natychmiast przejrzał i szedł za Nim drogą.
Czas ucieka
wieczność czeka