Winnica, 23 maja 2010 roku.
Zesłanie Ducha Świętego; Dz 2, 1-11; Ps 104 (103), 1ab i 24ac. 29bc-30. 31 i 34; 1 Kor 12, 3b-7. 12-13; J 20, 19-23;
Czytam drugi rozdział Dziejów Apostolskich i widzę skutki działania Ducha Świętego. Spadający z nieba szum jak uderzenie gwałtownego wiatru i rozdzielający się "jakby ogień". Zjawisko tak mocne, że zbiegły się tłumy, które na miejscu doświadczyły jeszcze dziwniejszych rzeczy - oto apostołowie mówią obcymi językami. Nie to jednak jest największym cudem. Cudem jest przemiana apostołów. Wcześniej zalęknieni, zamknięci w wieczerniku, wątpiący. Po zesłaniu Ducha Świętego wychodzą do ludzi, głoszą bez lęku ewangelię, nawracają się tysiące. Tyle drugi rozdział Dziejów Apostolskich.
Bywam często na innych zesłaniach Ducha Świętego. Wszystko starannie przygotowane, grzeczne, odbywające się zgodnie z programem, żadnego zaskoczenia. Tak wygląda bierzmowanie. Nie dziwi nikogo brak szumu i ognia. Nikt nie mówi obcymi językami. Nie zbiegają się tłumy. Zostawmy jednak te zewnętrzne rzeczy - spektakularne, ale nie najważniejsze. Postawmy ważniejsze pytanie: Czy bierzmowanie zmienia coś w życiu przyjmujących go?
"Bierzmowanie" z drugiego rozdziału Dziejów Apostolskich było radykalnym przełomem dla wspólnoty Kościoła w Jerozolimie. Czy bierzmowania w naszych parafiach są radykalnymi przełomami dla naszych wspólnot? Niestety nie. Więcej - w niektórych sytuacjach bierzmowanie nazywane jest sarkastycznie "uroczystym pożegnaniem z Kościołem". Bierzmowany "daje sobie spokój" z Kościołem do czasu ślubu, albo na zawsze.
Czy Bóg stracił moc? Czy Duch Święty się wypalił?
Nie! To co obserwujemy nie jest niczym nowym. Sam Jezus czynił cuda, ale były sytuacje, gdzie tego cudu uczynić nie mógł. Zapisała to Ewangelia Marka, którą niedawno wielu z nas przeczytało.
Posłuchajmy: "Wyszedł [Jezus] stamtąd i przyszedł do swego rodzinnego miasta [Nazaret]. (...) Gdy nadszedł szabat, zaczął nauczać w synagodze. (...) I powątpiewali o Nim. A Jezus mówił im: Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony. I nie mógł tam zdziałać żadnego cudu. (...) Dziwił się też ich niedowiarstwu. Potem obchodził okoliczne wsie i nauczał." (Mk 6,1a.2a.3c-5a.6a)
Powątpiewanie i niedowiarstwo - brak wiary jest skuteczną blokadą Bożego działania w nas. Czy można to zmienić?
Jest jedna droga - obudzić wiarę! Gdy myślę o wierze to chodzi mi o zdecydowanie coś więcej niż chodzenie do kościoła, przestrzeganie przykazań, wypełnianie jakiś obrządków i zwyczajów. Wiara to radykalne pójście za Jezusem, poddanie Mu całego swojego życia, wszystkich swoich spraw. Nie na moment w tygodniu, ale na zawsze. Taka wiara rodzi się zawsze z czytania i przyjmowania Bożego Słowa. Tu jest klucz - Boże Słowo!
Wkrótce rozpocznie swoje przygotowanie do bierzmowania kolejna grupa młodzieży. Chciałbym, by udało się nam tak skoncentrować na Bożym Słowie, by bierzmowanie faktycznie było takim dobrym przełomem.
W rozpoczęciu tego przygotowania będzie pewna nowość. Nie usłyszycie: "zapisują się trzecie klasy". To będzie wezwanie dla tych, którzy chcą. Może ktoś uzna, że nie będzie to akurat w tym roku dla niego wygodne, może ktoś będzie chciał poczekać, trochę dorosnąć? Uszanuję każdą decyzję. Czy nie lepiej zamiast bierzmowania rocznika 1994 bierzmować tych właśnie, którzy chcą tego i dorośli do tego?
Spotkania dla bierzmowanych będą otwarte dla wszystkich. Także starsi, już wybierzmowani (na przykład rodzice) będą mogli w nich uczestniczyć - tak, by budować swoją wiarę. Każdy moment w życiu człowieka jest dobry, by zacząć szukać Boga. Każdy moment jest dobry, by poznawać go jeszcze bardziej.
Jezus w wieczerniku "tchnął na (...) [apostołów] i powiedział im: Weźmijcie Ducha Świętego" (J 20, 22) To tchnienie, to wezwanie skierowane jest także do każdego z nas. Nie róbmy uniku, nie zasłaniajmy się niedowiarstwem. Przyjmijmy Ducha Świętego całym swoim sercem.
Czas ucieka
wieczność czeka