Winnica, 26 lipca 2009 roku.
XVII niedziela zwykła, B; 2 Krl 4,42-44, Ps 145,10-11.15-16.17-18, Ef 4,1-6, Łk 7,16, J 6,1-15;
Jak świat światem chłopcy oglądają się za dziewczynami a dziewczyny za chłopakami. Nawet więcej – dobierają się w pary a czasami nawet wiążą się więzami małżeńskimi. Upraszczając trochę sprawę można powiedzieć, że chłopak „bierze” dziewczynę po to, by ją kochać, albo po to, by ją wykorzystać. Dziewczyna zresztą też.
Mówiąc o wykorzystaniu nie chcę tego zawężać tylko do spraw seksu, bo wykorzystywać można na wiele różnych sposobów. Jeśli dziewczyna pokazuje się z chłopakiem tylko z tego względu, by koleżanki zzieleniały z zazdrości i by ona sama podbudowała swoje poczucie wartości faktem jaki „towar wyrwała”, to właśnie wykorzystuje chłopaka i traktuje go jak rzecz. Można zatem chłopaka (dziewczynę) kochać lub wykorzystywać.
Nie chcę jednak mówić dziś o relacjach damsko-męskich, ale chcę mówić o Bogu. A co chcę powiedzieć? Ano to, że Boga także można kochać albo wykorzystywać. Albo raczej próbować wykorzystywać, bo Bóg wykorzystać się nie da.
Jeden z wątków kazania sprzed tygodnia mówił o traktowaniu Boga jak „chłopca na posyłki”. Jest to taka postawa człowieka, który chce Boga wykorzystać do swoich celów. Bóg ma załatwić konkretną sprawę, w określony sposób i nie wtrącać się do wszystkich innych spraw. Nie ma tam miejsca na miłość.
Dzisiaj ewangelia każe nam wrócić do tej myśli. Oto Jezus rozmnaża chleb. Pięć tysięcy mężczyzn je do sytości. Można to traktować jako wielki tryumf Jezusa, ale to była jego porażka. By to zrozumieć trzeba nam pilnie słuchać całości historii, łącznie z ostatnim zdaniem.
Najedzeni ludzie spostrzegają, że najedli się dzięki cudownej mocy Jezusa. Idą do Niego i chcą Go obwołać królem. Ewangelia mówi: „Gdy więc Jezus poznał, że mieli przyjść i porwać Go, aby Go obwołać królem, sam usunął się znów na górę.” (J 6,15)
Istotne jest tu słowo „porwać”. Ludzie z Ewangelii nie przyszli prosić Go, by został królem, nie przyszli, by poddać się Jego panowaniu, nie przyszli mówić Mu o swojej miłości. Oni chcieli Go porwać! Porwanie to forma zniewolenia. Porywający ma władzę nad porwanym, nawet jeśli ten pierwszy nazywa porwanego królem.
Dlaczego chcieli Go porwać? Chcieli Go mieć „pod ręką”, by ich karmił, by ich brzuchy były zawsze pełne. Nie myśleli o czci, szacunku i mądrości swego króla. Nie chcieli Go kochać. Oni chcieli tylko chleba.
Jezus poznał to i usunął się na górę. Nie pozwolił traktować się jak chłopiec na posyłki, jak kura niosąca złote jajka, jak automat do kawy, czy słodyczy, i to taki, gdzie nawet nic nie trzeba wrzucać. On chce być kochany a nie wykorzystywany.
I to jest klęska Jezusa, Jego porażka, w tym momencie. Jezus naucza lud, pokazuje jak żyć, objawia się jako Bóg, który jest miłością, a lud chce tylko jeść. Lud potrzebuje Go do jednej konkretnej rzeczy, nie myśląc wcale o oddaniu Jezusowi swego życia, czyli uczynieniu go prawdziwym królem.
Przytoczona historia nie oznacza jednak, że nie mamy wołać do Jezusa, prosić Go, także o chleb. On pragnie, byśmy zanosili do Niego prośby. On sam nas uczył: „chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj”. Trzeba to jednak czynić we właściwy sposób. Trzeba prosić kochając Go, a nie wykorzystując.
Kluczem do zrozumienia tego może być dzisiejszy psalm. Znajdujemy tam taki fragment: „Ty karmisz ich we właściwym czasie. Ty otwierasz swą rękę i karmisz do syta wszystko, co żyje.” (Ps 145, 15b-16) Z tego fragmentu, streszczając go, ułożono refren psalmu responsoryjnego: „Otwierasz rękę, karmisz nas do syta. Bóg zatem troszczy się o swoje stworzenie, karmi je.
Stworzenie to jednak ma pewne obowiązki wobec stwórcy: „Niech Cię wielbią, Panie, wszystkie Twoje dzieła i niech Cię błogosławią Twoi święci. Niech mówią o chwale Twojego królestwa i niech głoszą Twoją potęgę.” (Ps 145, 10-11) Wielbić, błogosławić, mówić o Nim, głosić Go – to są zobowiązania stworzenia. Jest to kochanie – wyznawanie Boga jako opoki, jako Pana i króla. Nie o słowa jednak chodzi, chodzi o nasze serce.
Ostatnie wersy śpiewanego dziś psalmu mówią: „Pan jest blisko wszystkich, którzy Go wzywają, wszystkich wzywających Go szczerze. (Ps 145,18)
Słowa zanoszone do Boga bez szczerości na nic się nie przydadzą. Modlitwa pełna pięknych słów, bez pokrycia w sercu modlącego się, będzie tylko stratą czasu.
To kazanie także będzie stratą czasu, jeśli ja i ty, siostro i bracie, nie zastanowimy się, czego chcemy w pierwszych rzędzie od Boga. Czy chcemy kochać Go, czy wykorzystać Go? Chcemy miłości, czy wystarczy nam tylko chleb?
Czas ucieka
wieczność czeka