4.jpg

Winnica 20 stycznia 2018

4. Uchodźcy, przybysze, emigranci, obcy, kowalscy i malinowscy


Chciałbym by Polska była taką potęgą jak Stany Zjednoczone i tak zasobnym krajem. Nie wszystko w historii i teraźniejszości tego kraju trzeba gloryfikować, ale mamy się do czego odnieść. Ten kraj został zbudowany przez uchodźców, przybyszów, emigrantów i obcych. Kluczowe jest jednak zrozumieć czego ci wszyscy w odległym dla siebie kraju szukali. Szukali wolności i perspektyw, w ramach których ich praca dałaby im utrzymanie, rozwój i zasobność. Płynęli zatem do Stanów ludzie ceniący wolność (nie, nie wszyscy cenią wolność, większość chce być niewolnikami za cenę bezpieczeństwa), potrafiący myśleć perspektywicznie, odważni i pracowici. I zbudowali potężny kraj.


Dzisiaj trwa dyskusja – wpuszczać czy nie wpuszczać uchodźców do Polski. To jest dyskusja nad wtórnym problemem. Pierwszym i podstawowym problemem jest jak urządzić nasz kraj, jakimi zasadami ma on się rządzić, co ma promować, a co tępić. A tym samym – kogo ma do siebie przyciągać.


Dyskusja o uchodźcach jest wtórna i wydumana, bo jakoś nikt się jeszcze do naszego kraju nie wybiera. Jeśli ktoś się pojawia, to na zasadzie etapu drogi, która wiedzie dalej. Mamy za to dużą grupę emigrantów ekonomicznych. Niektórzy przyjeżdżają na pewien okres, inni wiążą swój los z naszym krajem na stałe. I jest to bogactwo naszego kraju, niezależnie czy są to Ukraińcy czy Wietnamczycy.


Czy nasz kraj urządzony jest prawidłowo? Wydaje mi się, że nie. Uzasadnię to przykładem. W pewnej miejscowości jest zakład produkujący „coś tam”. Potrzebuje on ludzi do pracy. Nie potrzeba kwalifikacji – można być przyuczonym. Niemniej jednak właściciel stawia pewne warunki – tydzień pracy zaczyna się w poniedziałek (a nie we wtorek), kończy w piątek (nie w czwartek), obowiązuje trzeźwość i uczciwość. Ogłasza się regularnie, jego oferta jest też w Urzędzie Pracy. Nie ma chętnych. W tej samej miejscowości jednak spotykam młodych, zdrowych mężczyzn, którzy… szukają pracy. To nie jest duża miejscowość. Dlaczego nie potrafią się spotkać? Oto jest pytanie. Zapewne nie chcą przyjąć nieludzkich (poniedziałek, piątek) warunków pracy jakie daje kapitalista. Jest to jednak ich wybór a my szanujmy wolność. Najdziwniejsze jednak jest to, że ci młodzi i zdrowi mężczyźni nie umierają z głodu. Jeśli karmi ich mamusia, to problem mamusi. Jednak zasadniczym problemem jest to, że utrzymujemy ich z podatków ludzi, którzy ciężko pracują. Zasiłki, renty socjalne, pomoc materialna. Z jednej strony demoralizuje się i trwale wykrzywia tych ludzi, z drugiej strony ograbia się z pieniędzy ludzi, którzy uczciwie i ciężko pracują.


Chrześcijańskie podejście do takich ludzi to z szacunkiem pozwolić im umrzeć z głodu. Apostoł Paweł naucza: „Kto nie chce pracować, niech też nie je!” (2Tes 3,10b) Podkreślam mocno – chodzi nie o tych, którzy nie mogą pracować, ale nie chcą. Przypuszczam, że jednak nikt z głodu nie umrze. Głód jest dobrym nauczycielem.


A co zrobić z głodnymi dziećmi w szkole? „Przychodzą do szkoły bez śniadania, nie mają kanapki, nie jedzą obiadu. Niedożywione jest co dziesiąte dziecko w podstawówce – alarmuje Fundacja Pomocy Dzieciom "Maciuś". [źródło] I pomagamy dzieciom, dajemy obiady, mleko, jabłka. Mam przekonanie, że za zdecydowaną większością przypadków głodnego dziecka w szkole stoi nie pustka w lodówce, ale leniwa matka, której nie chce się wstać i zrobić dziecku śniadania. Może nie będzie to zrównoważona dieta, najlepszej jakości wędliny i naturalne soczki, ale dziecko na pewno nie będzie głodne. Taka matka nie jest jednak pozbawiona myślenia – dobrze wie, że dziećmi zajmie się szkoła, GOPS i kto tam jeszcze. Nawet pralki nie chce się włączyć – bo i po co? Będą nowe ciuchy.


Czy pomagając ludziom nie czynimy im czasem krzywdy? Piszę to nie dlatego, że pomaganie jest złe, ale dlatego, że jest bardzo trudne. Naprawdę pomagając można uczynić krzywdę. Nie zapomnę widoku dzieci, które rzucały się mandarynkami z paczek, które przed chwilą dostały. Jeśli uczymy ludzi, że im się coś należy, to budujemy społeczeństwo roszczeniowe.


Czy nic się ludziom nie należy? Owszem – sprawne i sprawiedliwe sądy, bezpieczna ulica (wioska), bezpieczne granice, korzystanie z dobra wspólnego (naprawdę wspólnego) i wolność. I radź sobie chłopie, kobieto sam. To tak jak w preambule Konstytucji Stanów Zjednoczonych: „My, Naród Stanów Zjednoczonych, w celu tworzenia doskonalszej unii, ugruntowania sprawiedliwości, zapewnienia spokoju wewnętrznego, umożliwienia wspólnej obrony, popierania ogólnego dobra i zagwarantowania dobrodziejstw wolności dla nas samych i dla naszych potomków, uchwalamy i ustanawiamy niniejszą Konstytucję Stanów Zjednoczonych Ameryki.”


Czy taki kraj wybiorą uchodźcy? Kraj, który nie da im nic, żadnych zasiłków, całego socjalu, funduszy na integrację? Oczywiście, że tak. Tonący brzytwy się chwyta, jak ktoś ratuje swoje życie i życie swojej rodziny to pójdzie wszędzie. I takich ludzi trzeba ratować. I przed nimi otworzyć granice. Podkreślam „otworzyć granice” a nie pozwolić, by je obalono.


Czy taki kraj wybiorą emigranci ekonomiczni? To zależy czego emigrant szuka. Jak szuka socjalu to go nie znajdzie a zatem i my tego emigranta nie znajdziemy w takim kraju. Jeśli szuka miejsca do ciężkiej pracy, która pozwoli mu się dorobić i cieszyć tym dorobkiem to przyjedzie. I cieszmy się z tego przyjazdu, bo będzie z tego pożytek i dostatek tego kraju. Innej przynęty potrzebują pracowite pszczoły, innej muchy. Od nas zaś zależy co znajdzie się w kraju.


Skażeni jesteśmy socjalizmem. Trudno oprzeć się hasłom, żeby wszystkim było dobrze. Doświadczenie jednak uczy, że wszelkie wyrównywanie przynosi (często niezamierzony) efekt równania z ziemią. Równość powinna oznaczać jedynie równość wobec prawa i równość w godności. Poza tym wszyscy jesteś nierówni. Jeden jest wyższy, drugi niższy. Jeden ma krzepę i będzie dźwigał wory z cementem, inny nie. Jeden ma więcej inteligencji a drugi jest jej pozbawiony. Jeden jest oszczędny a drugi jest rozrzutny.


I oni wszyscy nie mogą mieć po równo. Jeden będzie się bogacił a drugi będzie klepał biedę. I tak musi być. Bogaty może wesprzeć biednego i często tak będzie czynił, bo mamy to wpisane w naszą naturę. Mamy też rozeznanie kto potrzebuje pomocy a komu trzeba pomóc dając „szpica w d…”. Jednak zadekretowanie, że bogaty ma pomagać biednemu „ustawowo” jest okradaniem bogatego. I nie jest to żadna solidarność, bo trudno solidarnością nazwać coś, czego niespełnienie skutkuje więzieniem.


Załóżmy, że ktoś dorobił się majątku. Nie jest ważne w jaki sposób. Może odziedziczył po rodzicach. Może wygrał w totka. Może wykopał skarb (załóżmy, że legalnie, bo dzisiaj to co jest w twojej ziemi nie jest twoje). Może dorobił się własną pracą i pomysłem. I proszę mi znaleźć jakąś rację, powód, uzasadnienie, przyczynę, dla której bogaty MUSI podzielić się bogactwem z innymi. Ktoś na pewno ustanowił takie prawo, ale moje pytanie idzie dalej – jakim prawem uchwalono takie prawo?


Czy demokracja oznacza, że większość może zrobić wszystko? Biada samotnym kobietom na wyspie w towarzystwie dwóch mężczyzn. Ci ostatni może będą mieli nawet większość konstytucyjną.


Nie chodzi mi o podatki same w sobie. One są i być muszą – na sądy, obronę wewnętrzną i zewnętrzną i dobro naprawdę wspólne. Chodzi mi o to jak są nakładane i na co wydawane. Jasne i do przyjęcia jest to, że każdy składa się po stówie, by mieć równy udział w obronie. Do przyjęcia jest również to, że skoro jeden ma trzy razy tyle co drugi (i trzy razy tyle do stracenia), to proporcjonalnie zapłaci trzy razy więcej. Jakim jednak prawem, w imię czego, ma zapłacić sześć razy więcej, dziesięć razy, sto razy?


No i wydatki. Jeśli wydajemy na dobro wspólne to sprawa jasna. Jeśli jednak zabiera się coś Malinowskiemu, by dać Kowalskiemu, to jakim prawem? Pytanie o prawo jest tym bardziej prawomocne, gdy uświadomimy sobie jaki jest ciężar podatków. To nie jest jakaś głupia dziesięcina. Przeciętnie na podatki pracujemy do połowy czerwca. Czy taki kraj wybierze uchodźca? Tak, bo nie ma wyboru. Czy taki kraj wybierze emigrant? To zależy, czy nazywa się „malinowski” czy „kowalski”.


ks. Zbigniew Paweł Maciejewski


 
Wyszukiwarka

Czas ucieka






wieczność czeka

wschód słońca 03:37 UT,
zachód słońca 17:37 UT
okr. zimowy +1h; okr. letni +2h
Dziś jest: 238 dzień i 36 tydzień r.
do końca roku pozostało 127 dni
Imieniny obchodzą:
Maria, Sandra, Ireneusz
Twoje IP: 216.73.216.150
jesteś gościem wyświetlono razy obecnie jest gości
© by Marian Kurtycz
Ostatnia aktualizacja strony
03.02.2018
Witryna powstała 1 maja 2011 r. w dniu beatyfikacji Papieża Jana Pawła II